Lato na dobre zagościło w ogrodzie nad moim jeziorem, schowanym wśród pól i łąk, tuż przy trasie szybkiego ruchu na Gdańsk. Pięknie kwitną róże, liliowce, na ogrodzeniu rozpiął się wiciokrzew, krzew gorejący cieszy się z upałów…Tu w okolicy Puszczy Kampinoskiej jest wiele pięknych, zadbanych ogrodów w różnych stylach.
Ale dla mnie ten jest wyjątkowy, bo położony nad Jeziorem Dolnym.
Moja fascynacja Puszczą przenosi się do ogrodu. Wykorzystuję złamane gałęzie jako podpórki, nie koszę trawy wokół brzóz , a ze starych pni robię kwietniki, zasilam ziemię kompostami. W gospodarstwie domowym używam specjalnych pojemników
do regeneracji odpadków organicznych, uzyskując bardzo wartościowy nawóz .
Natura jednak rządzi się swoimi prawami. Z niewiadomej dla nas przyczyny krzew może uschnąć,
piękna róża zdziczeć…. Tak też było z kwitnącym przez lata jaśminowcem.
który pewnej wiosny się nie odrodził. Poszukiwałam podobnego, ale nikt ze sprzedawców nie mógł zapewnić, że kwiaty będą pachnące. Ale znalazłam na to sposób! Poprosiłam o pomoc moją siostrę, zapaloną ogrodniczkę. Pomogła mi. Wypatrzyła u sąsiada taki sam, przepięknie pachnący. Wiosną oddzieliła od macierzystej rośliny (oczywiście za zgodą właściciela) odrost jaśminowca z korzeniami. I to trofeum posadziłyśmy jak najszybciej w dołku, do którego wsypałyśmy najzwyklejszą uniwersalną ziemię ogrodową. Podlewam umiarkowanie. Nowy jaśminowiec sobie rośnie jak na drożdżach.
Gdy jestem w swoim zielonym raju, coraz spoglądam na jezioro i za każdym razem coś mnie zachwyci. Płynące łabędzie, dzikie kaczki z małymi, przelatujące rybitwy. Trzciny są zagospodarowane przez trzciniaki, które radośnie gadają w swoim ptasim języku.
Działkę nad jeziorem mamy od 43 lat. Kupił ją mój tata, który był zapalonym wędkarzem. Na emeryturze przyjeżdżał tu już w maju, a sezon wydłużał, jak tylko mógł – nawet do połowy listopada. Ryb nie łowię, ale lubię patrzeć na wędkarzy, którzy z taką cierpliwością siedzą godzinami nad wodą wpatrzeni w spławiki. To jest ich pasja, zamiłowanie, to jest to, co popieram.
Po drugiej stronie Jeziora działa Stowarzyszenie Jeziora Dolnego „KARAŚ”.
Przyjaciele i znajomi bardzo lubią odwiedzać to moje miejsce, są zawsze mili widziani i czym chata bogata poczęstowani. Do tradycji przeszły placki ziemniaczane, specjalność mojego taty.
Sekret polegał na dodaniu do ciasta startego jabłka. Dawało to chrupiącą koronkę na brzegach po usmażeniu. Natomiast moją specjalnością są placki z jabłkami. Też mam swój sekret.
Pytanie do Eli:
Spytałam siostrę, co robić ze skoszoną trawą. Kompostownik mam niewielki…
Na pewno nie powinno się jej automatycznie pozbywać. Do worków z tzw. biodegradacją niech trafia dopiero, jeśli w ogródku nie mamy jej już jak użyć. Oprócz przetwarzania na kompost ma jeszcze jedno, cenne zastosowanie. Świetnie sprawdza się jako ściółka pod drzewa, krzewy, warzywa, rośliny jagodowe… Korzyści z tego wiele. Bo ściółka z trawy bardzo ogranicza rozwój chwastów. Nawet jak się jakiś z rzadka przebije, to i tak łatwo wyrwać go z korzeniami. Zatrzymuje wilgoć, więc nie trzeba tak często podlewać, jak bez niej. Mniejszy wysiłek i opłaty za zużycie wody gwarantowane. Zebrane owoce i warzywa (np. truskawki, ogórki) nie są zabrudzone ziemią. Poza tym ściółka z trawy rozkładając się, nawozi, wzbogaca podłoże o tak cenną próchnicą.
U mnie jest tak. Koszę trawnik. Gdy to trochę odkładam i zdążą urosnąć na nim jakieś chwasty z nasionami, robienie ściółki sobie tym razem odpuszczam. Jeśli trawa jest od nich wolna, po ścięciu podsuszam ją (jeden lub dwa dni) albo nie. Jeśli nie podsuszam, daje cienką warstwę, by świeża trawa nie pleśniała. W miejscu, gdzie mam położyć sianko, układam tekturę falistą. Polewam wodą, wtedy łatwiej. Mam jej spory zapas. Znajomi wiedzą, że kartony z takiego materiału, a już najlepiej bez nadruków są przeze mnie mile widziane. Ściółka ze skoszonej trawy dobrze się ułoży, a i celuloza z kartonów dodatkowo wabi jej smakoszki – dżdżownice (przy okazji spulchnią ziemię). Od czasu do czasu sianko poprawię, dosypię… A i tak mam mniej pracy niż bez ściółki, a rośliny lepiej rosną.
W czasach mojej młodości panowała ogólna opinia, że działki są tylko dla emerytów.
Cieszy mnie teraz to, że coraz więcej ludzi dostrzega wpływ przyrody na człowieka , dba i walczy o klimat i żyje ze świadomością, że tak naprawdę jesteśmy częścią natury.
Grażynko, czuje się, że piszesz sercem. Dziękuję, że mogę bywać w Twoim cudownym ogrodzie, patrzeć na jezioro i cieszyć się rozmową z Tobą. Masz duszą tak piękną jak te liliowce.